Czy Janis Joplin spała z Hendrixem czy z Morrisonem? Czemu za rok polscy fani Johna Lennona będą mieć problemy z rozpaleniem ogniska w rocznicę jego śmierci? Dlaczego kościół chce matury z religii? Te i inne z pozoru niewinne myśli-pytania wydają się rzeczywiście niewinne. Ale nie są.
Jadąc wczoraj pociągiem miałem okazję podsłuchać rozmowę dwóch trenerów zajmujących się popularnym coachingiem, dawaniem feedbacków, leadershipem itp. W pewnym momencie ich rozmowa zeszła na temat ewolucji człowieka – jego ekspansji, psychologii działania etc. Jeden z nich stwierdził, że umysł ludzki, spójne wyrażanie i konstruowanie myśli oraz idei wykształciło się u nas niemal od początku mówienia o człowieku rozumnym. Nie wiem czy tak rzeczywiście było, ale pewne jest to, że lwią część naszych umysłów zaprzątują bardzo, ale to bardzo niepotrzebne rzeczy.
Gdy przyglądam się sobie zmywając naczynia i słuchając The Doors, mimo wszystko zaczynam uciekać w bezsensowne dysputy tego momentu toczone z samym sobą – przypominam sobie książki, które czytałem o Morrisonie. To powoduje lawinę innych skojarzeń – Hendrix, lata 60, wolność, prohibicja, wojny, poglądy, wspomnienie żarliwych dysput i intelektualnych kłótni z przyjaciółmi. To umacnia mnie w moich „fajnych” przekonaniach o samym sobie. Tych łatek jest nieskończenie wiele jak głupoty, o której wspominał Einstein. Wszyscy jesteśmy lewicowcami, liberałami, konserwatystami, wierzącymi, ateistami, mięsożercami, wegetarianami, tradycjonalistami, libertynami… Można by tym wszystkim zapisać nie wiadomo ile setek ton papieru.
Ostatnio czytam i oglądam, że jeden artysta chciałby żeby strzelano do takich a takich redaktorów, bo jest miłośnikiem państwa. Inni piszą, że wszyscy musimy się rozliczyć z naszej przeszłości i stosunku do Żydów, podczas gdy drudzy krzyczą „hańba i wpędzanie narodu w kompleksy”. Jeden filozof pisze, że zatraciliśmy szacunek do starszych, a wśród nas są wózkowe, inny pisze, że jest metafizycznym fatalistą i będzie co ma być. Takie bagno informacji przelewa się od wieków i nie bardzo chce wyschnąć.
Ksiądz Boniecki w jednym ze swoich ostatnich tekstów wspomniał maksymę „entia non sunt multiplicanda sine necessitate” (nie należy tworzyć bytów bez potrzeby). Ale ja, my, prawie wszyscy tworzymy je na potęgę. Mój przyjaciel, gdy musiał wygłosić mowę zaczął od tego, że budujemy swoimi myślami miliony światów, które powodują cierpienie. On nie chce do tego dodawać czegoś od siebie, ale już otwierając usta, tak naprawdę traci niewinny, niezmącony umysł. Dlatego miał nadzieję na to, że kto inny zabierze głos 🙂
Każdy z nas jest głęboko zakorzeniony w swoich racjach i przekonaniach i nie widzi jasno „co jest „fünf”. W swoim przekonaniu jestem przeciwny zabijaniu zwierząt na potrzeby konsumpcyjne, ale gdy ludzie o podobnym systemie wartości piszą pod filmikami z rzeźni komentarze typu „zajebałabym tych skurwysynów, którzy nie mają litości dla zwierząt”, to sieją złą energię, karmią potwora, tworzą złą karmę itp.
Wszyscy jesteśmy szaleni gdy nasze umysły są dosłownie owładnięte myślami. Jestem szalony bo wypominam partnerce zjedzenie kawałka mięsa. „Możesz mieć lepszy umysł zabijając świnię , niż będąc wojującym weganinem. Ale gdy już zabijasz, to zobacz krew naprawdę” – powiedział mi przyjaciel buddysta zen, od lat obserwujący swój umysł. Mój instruktor jazdy jest szalony bo uważa, że wszystkie kobiety są nielogiczne, mój trener tenisa jest szalony bo jest przekonany, że prawie każdy zawodowy tenisista zażywa sterydy, feministki są szalone bo temat równego traktowania pochłania je bez reszty, prawicowcy są szaleni myśląc, że gdyby nie ruscy i lewactwo to wszystko byłoby OK, libertarianie są szaleni bo myślą, że niskie podatki uzdrowią cały świat. Codziennie oceniamy, krytykujemy, pouczamy, namawiamy, przekonujemy i gwałcimy mentalnie. Każdy ma swoje szaleństwo, któremu warto się przypatrywać.
Nieważne czy z lewa, czy z prawa, niemal każdy ma zapędy by budować i układać świat po swojemu, gdyby tylko mógł, gdyby przez chwilę miał monopol na ważne decyzje… A to stwarza ryzyko i niebezpieczeństwo. Społeczeństwo, systemy i konsumpcja używają nas każdego dnia, ale tak naprawdę ważne jest to co sam jestem w stanie dowiedzieć się o sobie. Będąc bardziej otwarty, współczujący i cichy mogę się lepiej przysłużyć światu, aniżeli będąc wojującym etykiem, filozofem i erystykiem.
W jednej z przypowieści uczeń zapytał swojego mistrza o to, że codziennie je, myje się i ubiera i jak można wyrwać się z tej monotonni. Odpowiedź brzmiała: „ubieramy się, jemy” W innej historii o podobnym tonie, inny mistrz zapytał ucznia „zjadłeś co miałeś do zjedzenia? Tak – padła odpowiedź. To sprzątnij po sobie”.
Cieszę się w chwilach gdy umiem po sobie sprzątnąć i nie tworzyć cierpienia. Tymczasem za moim oknem wiatr , śnieg i przechodzący człowiek z psem. Straciłem czysty umysł 🙂