Jaka jest Polska rodzina? Wszechmocna. Decyduje o edukacyjnym (lub nie) podejściu do wychowania seksualnego, przeciwdziałaniu (lub nie) biciu dzieci, czy o możliwości zaprotestowania wobec przemocy, której ofiarą padają kobiety.
W styczniu tego roku pisząc o „Końcu konserwatyzmu” spodziewałem się, że dojdzie do zwarcia prawicowych szyków i jakiegoś skomasowanego ataku na ideę otwartego, tolerancyjnego społeczeństwa. Od dłuższego czasu prawica wraz z kościołem okłada umysły swoich słuchaczy i czytelników kijem zwanym „ideologia gender”.
Dowiedzieliśmy się już, od niezliczonej ilości hierarchów kościelnych i publicystów związanych z klerem, że nauka o płci kulturowej jest zagrożeniem dla zdrowej komórki rodzinnej. Płeć kulturowa jest współczesnym faszyzmem, grozi nam w ogóle całkowita erozja świata, którą szykują nam, jak wyraził się ostatnio ks. Oko „zorganizowani genderyści”.
Ciekawe ilu z tych zacnych mędrców, których ewolucja myśli zatrzymała się gdzieś w okolicach XIII wieku na Tomaszu z Akwinu, zadało sobie trud i przeczytało choć kilka głównych pozycji naukowych z nurtu, który tak odejmują od czci. Robią to rzekomo z troski o „rodzinę”.
Ewa Siedlecka pisząc o terrorze rodziny, słusznie zauważa, że w ramach dbania o rzekomą integralność rodziny, nie zauważa się interesów poszczególnych jej członków. Ofiarą takiego podejścia padają w Polsce kobiety i dzieci. Rodzic jako „właściciel” dziecka sam przecież wie czy je bić czy nie, a akcje uświadamiające o przemocy wobec kobiet nie są potrzebne, bo rodzina zadba o te sprawy najlepiej, bez angażowania się w kampanie plugawej moralnie Europy.
Nie inaczej dzieje się w sprawie edukacji seksualnej. Posłanka Solidarnej Polski, Marzena Wróbel stwierdziła, że mamy najlepszą edukację seksualną w Europie, bo – WSTRZEMIĘŹLIWĄ. Dla konserwatystów problem nie istnieje, gdy nie jest on namacalny i widoczny na choćby wielkość zarodka. Prawdziwa edukacja seksualna jest zła, bo uczy grzesznych zachowań i demoralizuje. Prawica nie ma problemu z tym, że dzieci seksualizują się same na stronach porno i w taki sposób wchodzą do niesłychanie ważnego świata emocji i uczuć. Bo emocje i uczucia nie są widoczne jak nożyce na stole, więc i przedmiot dla konserwatysty trudny do badania.
O tym, że obecnie mamy wojnę konserwatystów z konserwatystami (tylko trochę większymi) pisała w ostatnim nr „Wysokich obcasów” Agata Bielik-Robson. Projekt minister Kluzik-Rostkowskiej jest jak najbardziej konserwatywny. Ciekawa rzecz – jeśli któraś partia za bardzo akcentuje swój antyklerykalizm, jej poparcie zaczyna się wahać. Tymczasem prawica, która znacznie bardziej wyeksplorowała swój elektorat, znajduje obok siebie miejsce na kolejne wykwity (Gowin, Korwin-Mikke), niepozbawione szans na wejście do sejmu. Niemoc lewicowej myśli w Polsce nie daje wielkich perspektyw na to, byśmy w najbliższym czasie obrali zdecydowany postępowo-zachodni kurs polityki. Nasza mentalność oraz regulacje dotyczące świeckości i etyki, wciąż sytuują nas gdzieś pomiędzy zachodem a Rosją.
Agnieszka Graff pisze wprost, że mamy do czynienia z świadomym sojuszem plebana z kibolem. I negatywne skutki tego sojuszu dopiero przyjdzie nam odczuć.
Tymczasem zasiadająca dzisiejszego dnia do wigilijnego stołu konserwatywna rodzina, która niedawno zamordowała w wannie karpia może być spokojna o przyszły rok. Dzieci dalej będą uczyć się o seksie ze stron porno, jak zasłużą, dostaną w dupę a ludzie od pedalskich tęcz będą wygodnie rozsiadać się w studiach telewizyjnych.
Ps. Wesołych Świąt!