Polscy politycy głosując za specjalną „papieską uchwałą” po raz kolejny potwierdzili to, o czym wiadomo od dawna – Polska nie jest do końca państwem świeckim. I niewiadomo kiedy awansuje na ten poziom.
To, że mamy w Polsce miażdżącą przewagę jednowyznaniowej wspólnoty katolickiej, która dominuje w społeczeństwie, to jedna sprawa. Obywatele katolicy mogą być dumni z kanonizacji Karola Wojtyły. Mogą jechać do Rzymu świętować ten dzień. Politycy katolicy również mogą to uczynić, choć na pewno moralnie naganne jest, jeśli robią to z publicznych pieniędzy.
Kompletnym absurdem natomiast jest sytuacja gdy sejm RP debatuje nad specjalnymi uchwałami, które w założeniu mają gloryfikować nieżyjącą, byłą głowę Stolicy Apostolskiej. Sejm nie powinien zajmować się sprawami, które każdy katolik, czy szerzej – chrześcijanin rozstrzyga w swoim sumieniu czy sercu. Wydaje się, że fatalny stan służby zdrowia, finansów publicznych, utrudnienia w zakładaniu biznesów przez przedsiębiorców, czy powiększająca się klasa urzędnicza powinny skutecznie odwodzić parlamentarzystów od takiej straty cennego czasu.
Oczywiście cała kwestia nabiera sensowności gdy spojrzymy na szerszy kontekst. Polscy politycy mają tendencję do obchodzenia prawa, opóźniania wdrażania sensownych reform kosztem spraw, które w ich mniemaniu uchodzą za powszechnie akceptowalne. Nie inaczej było w sprawie budowy świątyni opatrzności – demokratyczne państwo i budżet na kulturę, państwem i kulturą, ale interes przypodobania się wyznaniowemu społeczeństwu i klerowi, to drugie. I w politycznych kalkulacjach ważniejsze.
Tę tezę dobrze ilustrują słowa byłego lewicowego polityka, dziś doradcy prezydenta, Tomasza Nałęcza. „Lewicowe elity się pomyliły. Polska lewica nigdy nie rozumiała religijności ludu. Nasza lewica nadal jest w butach lewicowości ortodoksyjnej, która od początku ma problem ze zrozumieniem tych, do których się zwraca”.
Przekładając to na bardziej klarowny język – Lewica nigdy nie rozumiała, że operuje w ramach państwa wyznaniowego, katolickiego. Gdyby to rozumiała, nie domagałaby się państwa laickiego, neutralnego światopoglądowo, tylko wdrażałaby w miarę możliwości pewne zachodnie wartości, o ile nie stoją one w sprzeczności z nie-laickimi wartościami społeczeństwa. Wartościami, które są nadrzędne.
Zasadniczo do zaleceń Nałęcza stosuje się Sojusz Lewicy Demokratycznej. W porównaniu do prawdziwej zachodniej lewicy, SLD jest raczej centrowy, czasem lekko konserwatywny, nie lewicowy. Leszek Miller chyba rozumie, w jakim społeczeństwie działa.
Na koniec kropelka nadziei – jak niewiele brakuje nam Polakom do społeczeństwa obywatelskiego, będącego dumnym ze swej europejskości, jednocześnie wyzbytego z sarmatyzmu, warcholstwa i klerykalizmu. To niewiele, to tylko kilka, kilkadziesiąt, bądź kilkaset kilometrów – wystarczy skoczyć do Czech 🙂