Nic to, że polskie prawo antyaborcyjne jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Nic to, że całkowity zakaz aborcji powiększy tylko istniejące już i mające się dobrze podziemie aborcyjne. Nic to, że skrajne ideologiczny projekt prawicowych ekstremistów jest opresyjny i zmuszałby wszystkie kobiety do heroizmu. Umysł takiego przedstawiciela ekstremum nie mąci się odcieniami szarości. Stop zabijaniu niewinnych dzieci i koniec dyskusji.
Różnica stronników pro choice i pro life w podejściu do aborcji jest fundamentalna. Pierwsi są zwolennikami wolności sumienia, wolności osobistych i prawa kobiety do wyboru. Nikt przecież do aborcji nie zmusza. Tzw. „obrońcy życia” mogą walczyć o życie poprzez swoje osobiste decyzje, np. rodzenia siódmego dziecka, chorego dziecka, czy dziecka, które jest owocem gwałtu.
Mając swoje silne katolickie przekonania, zwolennicy pro-life mają wystarczająco dużo narzędzi, by ciąży nie przerywać. Swoimi wyborami i przykładem mogą kreować rzeczywistość, tak jak weganie i wegetarianie przyczyniają się do redukowania cierpień zwierząt i zmniejszania realnej liczby zabijanych czujących istot.
Tyle że aktywiści pro-life idą dalej i swoje przekonania, w ich mniemaniu jedynie słuszne, chcą poprzez ustawodawstwo narzucić wszystkim. Przekonania wypływające z religii katolickiej i zasilane paliwem, które teraz z lubością wszelkimi możliwymi kanałami dostarczają kościelni hierarchowie. Pro-choice daje kobietom wybór, pro-life jakikolwiek wybór zabiera.
Nie dziwi, że co najmniej za utrzymaniem tzw. kompromisu aborcyjnego opowiadają się politycy, publicyści i osoby publiczne utożsamiane z lewicą i centrum. Ale już 9 lat temu prezydent Lech Kaczyński, światopoglądowy konserwatysta, mówił, że obecnego stanu prawnego w kwestii aborcji nie wolno naruszać. Z kolei „najbardziej prawoskrętny filozof RP”, profesor Bogusław Wolniewicz, w rozmowie ze mną mówił, że „Ci, którzy chcą zaostrzać ustawę aborcyjną, z fanatykami pokroju Marka Jurka na czele, działają na szkodę Polski”.
Duża część polityków PiS o ewentualnym całkowitym zakazie aborcji mówi z zakłopotaniem, wikła się w szczegóły dotyczące pomniejszych szczegółów, opowiada się za dyskusją, która jeszcze się w Sejmie nie rozpoczęła. Prawdopodobnie Jarosław Kaczyński chce iść z biskupami na polityczno – ideologiczny deal: zaostrzenie za ostrej ustawy w zamian za maturę z religii.
Krótkofalowo, jeśli projekt pro-life przynajmniej częściowo wejdzie w życie, radykalne środowiska odtrąbią sukces, kościół będzie również zadowolony. Długofalowo może się to skończyć zgodnie z przepowiedniami Jarosława Gowina – zwrotem w przeciwnym kierunku i liberalizacją ustawy aborcyjnej. Dla skrajnej prawicy w Polsce będzie to poważny cios, dla idei wolności osobistych i praw kobiet – krok naprzód. Pozostaje mieć nadzieję, że ostatecznie wizjonerem okaże się Gowin, a nie przedstawiciele Instytutu Ordo Luris.